Pierwszą czynnością jaką wykonuję po przyjściu do pracy do marketu jest wpisanie się w rejestr pracowników. Niby w naszej hali istnieją czytniki kart, na których kodowane są godziny przyjścia i godziny wyjścia, jednak dla bezpieczeństwa (i kontroli) prowadzony jest dodatkowy rejestr zapisów. Po dokonaniu wszelkich formalności przechodzę do szatni, gdzie w mojej szafce czeka na mnie mój strój roboczy – niebieskie ogrodniczki i żółta koszulka – strój, w jaki ubrani są wszyscy pracownicy w naszym markecie. Jak to często bywa, gdy podejmowałam pracę pracownika działu obsługi klienta, pracownik działu obsługi klienta Gdynia, nie było dla mnie uniformu w odpowiednim rozmiarze, dlatego zamiar nosić „S” zmuszona jestem topić się w ogrodniczkach i koszulce w rozmiarze „L”. Mimo, że w tym markecie pracuję już pół roku, to jakoś nigdy nie mogę doprosić się o lepsze, bardziej dopasowane ubranie.
Po ubraniu się w ogrodniczki i koszulkę przychodzi czas na szybką kawę, która pobudza mnie do życia. Na zapleczu marketu mamy dostęp do własnej kuchni, gdzie pracownicy zostawiają swoje jedzenie i gdzie w mikrofalówce mogą sobie odgrzać obiad. Tam właśnie stoi czajnik elektryczny, który mimo bycia w ciągłym użyciu cały czas spełnia swoją rolę.
Wychodząc do pracy do swojego sektora automatycznie przyklejam uśmiech do twarzy, chociaż nie zawsze jestem w dobrym humorze. Praca jest ciężka i wymagająca, a ja ją muszę wykonywać bez żadnych dąsów i zażaleń. Wiele osób chciałoby pracować na moim miejscu, dlatego nie mam co narzekać.
Dodaj komentarz