Jakoś tak wyszło, że wczoraj wieczorem zasiedziałam się w mieszkaniu przyjaciółki, usnęłam na jej kanapie i w ogólnie nie dotarłam do swojego mieszkania. Obydwie pracujemy w tym samym przedsiębiorstwie, dokładnie sklepie meblowym, tyle że ja jestem pracownikiem działu sypialni, a ona pracownikiem działu sof i kanap, pracownik działu obsługi klienta Warszawa. Akurat tak się złożyło, że w tym tygodniu pracujemy na tę samą, poranną zmianę.
Wczoraj w moich planach był spokojny powrót do mieszkania, szybki obiad i poobiednie wylegiwanie się na kanapie. Gdyby jakimś cudem zachciało mi się zrobić wieczorem coś oryginalnego, miałam pójść do okolicznego klubu fitness na jakiś aerobik. Plan był idealny i bardzo przyjemny, jednak w wyniku pewnych reorganizacji i namawiania ze strony Dagny stało się tak, że tuż po pracy wybrałyśmy się na wspólne zakupy. Jak to często bywa z nieplanowanym wydawaniem pieniędzy – wydałam ich więcej niż się spodziewałam, jednak byłam bardzo zadowolona ze wszystkich nowych fatałaszków. W czasie zakupów poszłyśmy na szybki obiad, a po obiedzie jeszcze na kawę. Zanim się zorientowałyśmy wybiła godzina 21.00 i czas było wracać do domów. Dagna zaproponowała, że mogłybyśmy wpaść do niej na chwilę, bo ma mi do oddania jakąś bluzkę, którą jakiś czas temu pożyczyła ode mnie i do tej pory jej nie oddała. Dagna mieszka w niewielkiej odległości od centrum handlowego, więc po kilku chwilach wahania zgodziłam się wpaść do niej na minutkę. Ta minutka przeciągnęła się trochę, a nawet nie trochę tylko bardzo. Po godzinie 24.00 okazało się, że nie ma sensu, bym wracała już do siebie do mieszkania. W końcu za niespełna siedem godzin miałyśmy rozpocząć kolejny dzień pracy.
Dziś jestem nieprzytomna i chodzę jak ogłupiała, bo w ogóle się nie wyspałam. Teraz żałuję, że nie odpoczęłam wczoraj wieczorem, jednak z drugiej strony cieszę się, że tak miło spędziłam całe popołudnie.
Dodaj komentarz