Nie wiem kto wymyślił, że każdy pracownik działu obsługi klienta w naszym sklepie powinien realizować jakieś plany sprzedażowe. Według zamysłu naszego kierownika (czyli zapewne samego dyrektora albo szefa wszystkich szefów) powinniśmy biegać za klientami, zagadywać ich i na siłę reklamować określone produkty i zachęcać ich do zakupu. Jeśli ktoś pracuje w niewielkim sklepie, którego powierzchnia nie przekracza 30 metrów kwadratowych, to zainteresowanie się każdym klientem jest całkiem możliwe. Ja jednak pracuję na bardzo dużej powierzchni, przez którą w ciągu minuty przewijają się dziesiątki kupujących. Nie mam technicznej możliwości porozmawiać z każdym, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto podejdzie i zapyta o określony produkt. Rzadko kiedy taki klient od razu jest zainteresowany zakupem, zazwyczaj po prostu przeprowadza rekonesans produktów, które posiadamy w swojej ofercie. Nawet gdybym chciał, nie mogę takiemu klientowi wcisnąć nic na siłę, bo klient nie dość, że nic by ode mnie nie wziął, to jeszcze złożyłby skargę na kierownika.
Nie mam innej opcji, jak grzecznie czekać na zainteresowanych kupujących i dopiero w chwili, gdy mam możliwość porozmawiać z kimś realnie zainteresowanym zakupem produktu, wtedy uruchamiam swą inwencję twórczą i aktywuję zdolności sprzedażowe. W innym przypadku wysilanie się jest nieopłacalne, bo nie dość, że jest bezcelowe, to jeszcze zużywa naszą energię i siły do pracy, pracownik działu obsługi klienta Chorzów.
Najnowsze komentarze