Jestem w środku wielkiej akcji, która roboczo nazwałem „poszukiwanie pracy dla Jacusia”. Jacuś to oczywiście ja, i jak można się domyślić jestem osobą, która intensywnie szuka pracodawcy, który zgodziłby się mnie zatrudnić na jakieś stanowisko pracy. Nie mam dużych wymagań co do wykonywanej pracy czy warunków pracy. Zależałoby mi jedynie na tym, by mieć umowę o pracę, a nie pracować na własny rachunek lub mieć umowę śmieciową. Chcę, żeby pracodawca odprowadzał za mnie wszelkie składki i żeby lata pracy wliczały mi się w emeryturę.
Do tej pory wysłałem chyba ze sto podań o pracę: na stanowisko magazyniera, pracownika hali produkcyjnej, pracownika magazynu, przedstawiciela handlowego czy pracownika działu (pracownik działu obsługi klienta Płock). Dostałem bardzo mało maili zwrotnych, jeszcze mniej zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne. Wziąłem udział w zaledwie trzech spotkaniach i w żadnym procesie rekrutacyjnym nie doszedłem dalej niż do pierwszego spotkania. Gdybym był pesymistą i nie wierzył w siebie, pewnie zacząłbym podejrzewać, że coś jest ze mną nie tak, skoro nikt nie przepuszcza mnie na dalszy etap rekrutacyjny. Na szczęście nie jestem z tych, którzy się zamartwiają i wolę myśleć, że to pracodawcy nie docenili mojego wielkiego talentu.
Póki co cały czas mam wielki zapał do wysyłania CV i listów aplikacyjnych. Codziennie przeglądam nowe oferty i wybieram te najbardziej interesujące. Mam nadzieję, że za dwa, góra trzy miesiące znajdę w końcu jakąś pracę. Może to być cokolwiek, nawet za najniższa krajową.
Dodaj komentarz